Słuchaj podcastu i obserwuj nas tam, gdzie Ci najwygodniej:
Partnerem odcinka jest Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju

Dziś jesteśmy w Biłgoraju. Miasto liczy przeszło dwadzieścia pięć tysięcy mieszkańców i położone jest w województwie lubelskim. Ośrodek założono w latach siedemdziesiątych XVI w., a przywilej lokacyjny Biłgoraja wydał król Stefan Batory. O miejskich dokonaniach króla mieliśmy okazję opowiadać, gdy gościliśmy w Lipsku. Dziś jednak skupimy się na innym Stefanie. Człowieku, który co prawda miasta nie założył, ale rozsławił Biłgoraj w szerokim świecie. Opowiemy o artyście, który wygryzł Salvadora Dali.

Kim był Stefan Knapp?

Stefan Knapp urodził się w roku 1921. Jego dom rodzinny stał przy ulicy Kościuszki 38. Dziś chyba nie ma po nim śladu, a w tym miejscu stoi dość długi blok. Mając jednak na uwadze, że adresy potrafią płatać figle, a numeracja domów nie zawsze jest tak oczywista, jak Napoleon przykazał, tę kwestię zostawmy do rozstrzygnięcia miejscowym. Młody Stefan odebrał raczej surowe wychowanie, o czym wspomina na kartach „Kwadratowego Słońca”. W młodości nie nauczył się pić i palić, za to bardzo szybko nauczył się pływać. Pisał zresztą, że woda była jego żywiołem. Nie tylko pływał i nurkował, ale też konstruował małe młyny wodne i wiatraki, który przyniosły mu popularność pośród rówieśników. Sam przyznawał też, że był dzieckiem raczej okrutnym, a już na pewno obdarzonym osobliwą wyobraźnią. Gdzieś koło dziesiątego roku życia zaczęły fascynować go cmentarze. Całe godziny spędzał wówczas przyczajony przy dziurze w cmentarnym murze, skąd mógł podglądać pogrzeby odbywające się na biłgorajskiej nekropolii. Szybko też zapragnął, by mieć taki cmentarz na własność! Okolic pełne były żab, stąd począł je łapać, obdzierać ze skóry, zamykać w trumienkach z pudełek od zapałek i grzebać na „starannie zaprojektowanym” cmentarzu. Może to nie najlepszy przykład dla dzieci i młodzieży, ale na pewno też dowód nieprzeciętnej fantazji i pomysłowości, które w dorosłym już życiu zaowocują niezwykłymi dziełami.

Lwowskie „Brygidki”

Koniec beztroski przyszedł wraz z wojną. Stefan był wówczas uczniem Szkoły Technicznej we Lwowie. Z początku dostał się w ręce Niemców, ale z tej przygody wyszedł obronną ręką. Znacznie gorzej potoczyły się jego losy, gdy dorwali go Rosjanie. Z początku trafił do lwowskich „Brygidek”, czyli więzienia przy ulicy Kazimierzowskiej. Później przewieziono go do Chersonia, gdzie spędził siedem długich miesięcy. Czas ponurej odsiadki to także okres, w którym nasz bohater zrozumiał, że sztuka może być ucieczką. W więziennej celi oddawał się rzeźbieniu, a raczej lepieniu figurek z chleba. Tworzywo artystyczne trzeba było najpierw przygotować, ponieważ zwykły chleb nie jest najlepszym materiałem rzeźbiarskim. Wprzódy więc należało go przeżuć, ale żując tak długo, aż zaczną boleć szczęki. Po tym trzeba było odłożyć masę do obeschnięcia, a następnego dnia rzuć również zawzięcie. Powstałe tym sposobem tworzywo jest twarde jak ebonit i doskonale nadaje się nie tylko na figurki, ale też fajki, szkatułki, guziki, papierośnice i paciorki różańca. Tego starego więziennego patentu nauczył Stefana prawdziwy „kizior”.

Od Charkowa do Archangielska

Kolejnym przystankiem na więziennej drodze okazał się Charków. Osadzeni byli tam przetrzymywani przez jakieś dwa tygodnie, po czym przewieziono ich w okolice Archangielska. Stefan Knapp miał tam odsiedzieć długich pięć lat, intensywnie się „reedukując”. Zanim jednak skierowano go do obozu pracy, więźniowie sami musieli ten obóz zbudować. Jednak już latem 1941, na mocy układu Sikorski-Majski, Stefan Knapp i inni osadzeni zostali zwolnieni z obozu.

Krasnowodzk – Teheran – Bombaj – Cape Town – Glasgow

Tak zaczęła się przygoda w szeregach Armii Andersa. Na szlaku, który przemierzył Knapp, znalazły się Teheran, Bombaj, Cape Town i Glasgow. Ostatecznie skierowano go do Hucknall, gdzie przeszedł podstawowy kurs pilota RAF. Jako pilot Spitfire’a spędził nie tylko godziny w powietrzu, ale też w pubie w Brighton, gdzie rysował portrety bywalców tego przybytku. Szkicował kolegów z jednostki i dowódców, a zasłynął jako autor wielu „gołych bab” rysowanych nad łóżkami kompanów. Czas spędzony w powietrzu, połączony z koszmarnymi przeżyciami w obozie, zaważył na wyjątkowym stylu i charakterze jego twórczości. Perspektywa, którą ma się znad chmur, już na zawsze została jego perspektywą.

Dzieło Stefana Knappa w warszawskim metrze
W londyńskich parkach

Po wojnie Stefan Knapp osiadł w Londynie. Jego zainteresowanie sztuką nabrało bardziej skonkretyzowanego i sformalizowanego wymiaru, gdy podjął naukę na malarstwie w Central School of Art. Był zresztą pierwszym żołnierzem lotnictwa brytyjskiego, który poszedł na ten kierunek. W tym samym czasie studiował też na Slade. Najbardziej interesujące jest jednak to, co porabiał w wolnym czasie. Na kartach przywołanego już „Kwadratowego Słońca” wspomina, że szwendał się wówczas po londyńskich parkach, wypatrując niezwykłych korzeni. Gdy któryś wpadł mu w oko, zwyczajnie go odcinał i zabierał do swojej pracowni. Snuł się w złodziejskim transie, a kiedy okoliczności nie sprzyjały temu, aby podjąć zdobycz od razu, wracał po nią później. Zbieranie korzeni stało się prawdziwą obsesją Knappa, a podczas blisko pół roku poszukiwań zwiedził niemal wszystkie parki stolicy. Tworzywo poddawał następnie obróbce, ale raczej nienachalnej. Takiej, która wydobywa naturalny geniusz formy i przywołuje pamięć przyrody.

No dobrze, ale czy można przypuszczać, że sława, jaka spadła na Biłgoraj, przyszła ze zbierania korzeni, rysowania nagich kobiet, lepienie figurek z chleba i „projektowania” żabich cmentarzy?

Emalia

Zacznijmy od krótkiej i bardzo ogólnej definicji – emalia to szkło osadzane na podłożu metalowym. Podobno pierwszym uchwytnym artefaktem, który ozdobiono w ten sposób, jest pektorał z grobowca Tutenchamona. A teraz oddajmy głos badaczce dorobku Knappa, pani Mai Wal: Około połowy lat 50. Stefan Knapp wybrał się na spotkanie. Dziewczyna, z którą tego dnia spędzał czas, miała przy sobie emaliowaną, zabytkową broszę z Limoges, którą wyniosła z domu bez wiedzy rodziców. Stefan upuścił cacko na ziemię, a zdobiąca je emalia rozbiła się. Spanikowany postanowił pokryć koszt naprawy jednak żaden z lokalnych jubilerów nie podjął się pracy. Knapp udał się nawet do zakładów jubilerskich w Szwajcarii, Austrii, Niemczech i w końcu samym Limoges. Nigdzie nie uzyskał pomocy. Zdesperowany artysta poprosił o możliwość skorzystania z pracowni i pieca w Royal College of Art i rozpoczął eksperymenty na próbkach emalii. W ciągu dwóch dni udało mu się naprawić broszę tak, że na jej powierzchni nie pozostał żaden ślad po uszkodzeniu. Ozdoba została później sprzedana przez rodzinę dziewczyny za kwotę 28000 funtów – nikt nie wiedział, że kiedykolwiek uległa zniszczeniu. Emalia zafascynowała Stefana. Dawała możliwość zachowania żywych barw, była trwała i odporna na warunki atmosferyczne. Rozpoczął się nowy etap jego twórczości. Maluteńka błyskotka stała się wstępem do wielkiej przygody. Knapp zapragnął tworzyć wielkie emaliowane obrazy, które mogłyby stanowić element wystroju architektury.

Emalia na stali

Z początku sięgnął po arkusze miedziane, te jednak wyginały się pod ciężarem powłok i koniecznym stało się wymyślenie innego podłoża. Stefan opracował więc innowacyjną technikę emaliowania stali. Wpierw stal była dokładnie czyszczona i traktowana kwasami. Później zanurzano ją w niklu, by następnie zagruntować warstwą porcelany. Dopiero na tak przygotowane podłoże nakładana była warstwa emalii. Wówczas dochodziło do wypału.  Płyty stalowe trafiały do rozgrzanego na około 800-850 stopni pieca i pozostawały tam jakieś osiem minut. Piec, w którym uwieczniano dzieła, był naprawdę ogromny. Wielka była też pracownia Knappa, która nie tylko wyglądała jak hangar, ale hangarem po prostu była.

Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju, Stefan Knapp, Bez tytułu, emalia na blasze stalowej, przed 1967 rokiem, 32,2 cm x 18,8 cm, numer inwentarzowy MB S 1
Największy mural na świecie

Rosnąca sława Knappa przynosiła mu coraz więcej zleceń. Po tym, gdy wykonał dekoracje dla londyńskiego Heathrow, posypały się zamówienia z USA. Dzieło dla portu lotniczego miało ozdobić terminal numer 3, a w skład kompozycji wchodziło 17 obrazów, z których każdy liczył sobie 10 metrów kwadratowych. To właśnie na ten mural, a raczej zespół murali, zwrócił uwagę Georg Farkas, właściciel Alexander’s Corporation. Ten zażyczył sobie, by Knapp ozdobił w podobny sposób elewację wielkiego centrum handlowego w Paramus w New Jersey. Mural z Paramus był prawdziwym gigantem – liczył 15 na 60 metrów i ważył ponad 250 ton! Uchodził z największe tego typu dzieło w historii. Dlaczego mówimy o nim w czasie przeszłym? Centrum handlowe zostało rozebrane, a mural podzielono na części. Wciąż zatem można go podziwiać, ale już nie w tej monumentalnej skali, a raczej z „fokusem” na detal.

Lista prac Stefana Knappa

Lista prac Knappa jest naprawdę długa. Oprócz wspomnianych już murali dla Heathrow i sklepu Alexander’s w Paramus, wykonał też dekorację centrum handlowego tej samej sieci na Manhattanie. Z tym miejscem wiąże się zresztą interesująca historia, ponieważ z początku zlecenia miał podjąć się sam Salvador Dali. Ostatecznie jednak artysta z Figueres przegrał z twórca z Biłgoraja. Niestety pracy również nie da się zobaczyć in situ, ponieważ sklep zniknął z powierzchni ziemi, ustępując miejsca wieżowcowi Bloomberga.

Inną nowojorską realizacją Knappa jest dekoracja lobby w budynku Seagrama. To miejsce tym lepiej podkreślające rangę i popularność dzieł Knappa,  że jego prace sąsiadują tam z dziełami Pabla Picassa, Joana Miró i Harrego Bertoi. Dodajmy tylko, że do współpracy nad projektem zaprosił Knappa sam Ludwig Mies van der Rohe.  Pan Stefan jest również autorem dekoracji budynku Shella w Londynie, gmachu Unilever w Hamburgu oraz St. Anne’s College w Oksfordzie.

Fragment toruńskiej pracy Stefana Knappa umieszczonej na Auli UMK
Prace Stefana Knappa w Polsce

Również w Polsce da się znaleźć dzieła Knappa, a dwa z nich swobodnie można przypisać do grupy monumentalnych. Zacznijmy jednak od mniejszych prac. Pasażerowie warszawskiego metra mają z nimi do czynienia każdego dnia. Kto nie widział, niech następnym razem dobrze rozejrzy się po peronie stacji Wilanowska. Obrazy znikają dziś między wyświetlaczami i resztą stacyjnej aparatury, ale bystre oko nie powinno mieć problemu z ich znalezieniem. Druga, a w zasadzie trzecia praca, bo na Wilanowskiej wiszą dwa dzieła, zdobi tunel prowadzący na stację Pole Mokotowskie. Kompozycja wprost czerpie z lotniczych doświadczeń artysty i odwołuje się do bitwy o Anglię. Inne prace znaleźć można w liceum ONZ w Biłgoraju oraz zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum KUL w Lublinie, Muzeum Narodowego w Warszawie i oczywiście Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju.

Monumentalnym dziełem artysty jest z kolei mozaika zdobiąca atrium olsztyńskiego planetarium. Dzieło powstało z inicjatywy BWA i to właśnie Biuro Wystaw Artystycznych w Olsztynie zajmuje się kompozycją do dziś. Bardzo podobna, choć cieplejsza w tonacjach, jest natomiast praca z Torunia. Tamtejsze dzieło liczy sobie 7 na 10 metrów i stanowi bardzo silny akcent bryły Auli UMK. Jasny gmach uniwersyteckiej sali stanowi doskonałe tło dla wielobarwnej kompozycji, która zbudowana jest wokół symboliki astralnej. Oprócz charakterystycznych „bąbelków” ścianę zdobi też zegar słoneczny i portret Mikołaja Kopernika. Dodajmy tylko, że wspomniany wcześniej obraz z liceum w Biłgoraju to również podobizna wielkiego torunianina.

Praca toruńska, podobnie chyba jak inne, które trafiły do Polski, była prezentem od pana Stefana. Uczelnia zapłaciła za transport, montaż i pobyt artysty na miejscu, ale nie dała ani grosza za niezwykłe dzieło światowej klasy twórcy.

Fragment toruńskiej pracy Stefana Knappa umieszczonej na Auli UMK

Fotografię dzieła, które eksponowane jest na ścianie auli UMK, umieściliśmy na jednej z toruńskich grup na Facebooku: Toruń dawny i dzisiejszy na fotografiach. Pojawiło się wiele komentarzy mówiących o sali uniwersytetu, o miasteczku studenckim oraz o samym muralu. Wielu komentujących przytaczało obiegowe nazwy dzieła, jak choćby „cycuszki” oraz „Aula Pod Cyckami”. Pan Radosław opowiedział historię o tym, jak przez wiele lat żył w przekonaniu, że autorem dzieła jest Joan Miró. Kiedy dowiedział się, że to Knapp, mozaika ani trochę nie straciła w jego oczach. 

Pojawiło się również inne wspomnienie, bardzo osobiste. Pan Janusz Sytek opisał historię związaną z jego ojcem. Marian Sytek był jednym z budowniczych Auli.  Pan Janusz pisze:

Miasteczko Uniwersyteckie UMK na toruńskich Bielanach, to chyba ostatnia budowa Taty i jedna z nielicznych nieprzemysłowych. O ile pamiętam, chyba także pod zmienioną ”flagą”… po wieloletniej pracy w tzw. bydgoskiej przemysłówce (siedziba była w Bydgoszczy, na Dworcowej), Tato przeszedł do znacznie później utworzonej toruńskiej TPBP. Wspominał kiedyś, że w trakcie ostatnich prac montażu mozaiki (jak ją nazywał) Knapp-a, ratował sytuację, wisząc na wysokiej drabinie ze specjalną śrubką w zębach, by przykręcić wskazówkę zegara słonecznego ozdobionego podobizną Kopernika. Podobno pracownicy mieli z tym kłopot i Tato jako ktoś z kierownictwa musiał się tym zająć. W domu, w podobnych sytuacjach, gdy my czegoś nie byliśmy w stanie zrobić, często powtarzał wkurzające: „kazał pan – musiał sam”. Jak go znam, na pewno „poczęstował” pracowników takim „komplementem” !?

Marian Sytek na tle pracy Stefana Knappa, fot. Janusz Sytek

Tato miał taki odruch starego budowlanego wyjadacza, … lubił opukać lub pogładzić elementy konstrukcji, wyczuwając perfekcyjnie wszelkie niedociągnięcia. Często taki dotyk generował po latach jego budowlane wspomnienia. Mozaika Stefana Knapp-a na Auli UMK od samego początku przykuwała uwagę, zarówno wykonawców inwestycji nieprzyzwyczajonych do montażu na elewacjach tak specyficznych dzieł sztuki, jak i lokalnej społeczności obserwującej z okien sąsiednich bloków postępy budowy. Już w trakcie prac wykończeniowych zauważono, że rzuty kamieni „lokalnego kwiatu młodzieży” ciekawie brzdąkają emaliowaną blachą tzw. cycków. Niestety efekty takiego „obcowania” ze sztuką pojawiły się dosyć szybko i do dzisiaj świadczą o specyficznej roli sztuki w społeczeństwie.

Marian Sytek "badający" ubytki w pracy Stefana Knappa, fot. Janusz Sytek

Opowieść z „fejsa” podaliśmy dalej. Komentarz Mai Wal, której składamy serdeczne podziękowania za poświęcony czas oraz wsparcie merytoryczne  podczas realizacji tego materiału, jest chyba najlepszym podsumowaniem:

Jestem przekonana, że Knapp byłby nią zachwycony – może niekoniecznie samym faktem niszczenia dzieła, ale ”eksperymenty” z dźwiękiem z pewnością by mu się spodobały. Ideą przewodnią Stefana Knappa było wprowadzenie sztuki w życie  codzienne wszystkich ludzi, miała stanowić tło. Ale też chciał by odbiorca wchodził z dziełem w jakiegoś rodzaju interakcję. Emalię chwalił między innymi  za trwałość, która była czynnikiem koniecznym do spełnienia tego postulatu. Jak widać, każde tworzywo ma jednak swój limit.

Mamy dla Was coś jeszcze! Dzięki życzliwości Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju otrzymaliśmy cyfrowy dostęp do katalogu wystawy zorganizowanej w 2021 roku w Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju z okazji 100 rocznicy urodzin Stefana Knappa. Znajdziecie w nim wstęp autorstwa syna artysty, biografię Knappa autorstwa Mai Wal i kilka krótkich analiz użyczonych dzieł wraz z pełnym katalogiem obrazów, jakie znalazły się na ekspozycji.

kod QR katalogu wystawy
Zbieracz korzeni, zarządca żabiego cmentarza, geniusz emalii… Stefan Knapp.
Przeczytaj więcej na ten temat:
  1. Andrzej Czacharowski,  Stefan Knapp – między Wschodem a Zachodem
  2. Mural in steel (film)
  3. Metal painter (film)
  4. Maja Wal, Stefan Knapp
  5. Stefan Knapp Centenary Exhibition at Mid Wales Arts Centre
  6. Katalogu wystawy zorganizowanej w 2021 roku w Muzeum Ziemi Biłgorajskiej w Biłgoraju z okazji 100 rocznicy urodzin Stefana Knappa

Obrazy ilustrujące artykuły są kompilacją materiałów z wikipedia.org, fotopolska.eu, kpbc.umk.pl, fbc.pionier.net.pl, dostępnych repozytoriów motywów graficznych oraz zdjęć własnych.