Słuchaj podcastu i obserwuj nas tam, gdzie Ci najwygodniej:
Często mówi się, że smog to potworny zabójca, który w swej skuteczności na głowę bije nieostrożnych i pijanych kierowców. Można mieć wrażenie, że praktycznie nie ma wątpliwości co do tego, że smog przyczynia się do około 50 000 zgonów rocznie. Zaraz więc nasuwa się porównanie, że każdego roku znika z mapy Ostrołęka albo też inne miasto średniej wielkości. W zestawieniu z liczbą śmiertelnych ofiar wypadków komunikacyjnych, których w 2021 było niespełna 2,3 tysiąca, dane muszą robić wrażenie. No właśnie – muszą? Na chwilę zostawmy to na boku.
Wielki smog – Londyn 1952
Przenieśmy się do roku 1952 i wyobraźmy sobie, że jest początek grudnia. Za oknem coraz zimniej, a w dodatku miasto spowite jest przez gęstą mgłę. Londyńczycy marzną, a by temu zapobiec, zaczynają się gwałtownie dogrzewać. Do tysięcy palenisk trafiają tysiące ton węgla. W dużej mierze niskiej jakości. Mgła, w której tonęło miasto, zaczyna gęstnieć i zmieniać swój charakter.
Smog – etymologia
To już nie zwykły „fog”, ale fog + smoke, czyli SMOG. W normalnych warunkach można by spodziewać się, że wiatr rozgoni zanieczyszczenie. Londyńczycy nieraz przecież mieli do czynienia z mgłami, które zwyczajnie rozpływały się. Tym razem było jednak inaczej. Powłoka dymu i mgły gęstniała, wiatr nie wiał, a co szczególnie ważne – doszła do tego inwersja termiczna. Co to takiego? W uproszczeniu można powiedzieć, że w normalnych warunkach temperatura spada wraz ze wzrostem wysokości. Innymi słowy – powietrze przy ziemi jest cieplejsze, bo ogrzane przez nią, a im wyżej, tym zimniej. W zwykłych okolicznościach ogrzane przy powierzchni ziemi powietrze zaczyna wędrować ku górze, gdzie schładza się – i tak w kółko. Inwersja jest natomiast – dosłownie – odwróceniem tego mechanizmu. Ciepłe powietrze zalega w górnych partiach, co skutecznie blokuje jego wymianę, a tym samym masy „wiszące” przy ziemi nie mogą się poderwać. Jeśli powietrze przy ziemi jest zanieczyszczone, możemy mieć problem, a świat zaczyna wyglądać, jak gdyby tonął w grochówce.
Wielki smog londyński – liczba ofiar
Utrzymujący się kilka dni smog, nazwany później „wielkim londyńskim”, sparaliżował życie w mieście. Częściowo stanęła komunikacja, odwołano ważne wydarzenia i wiele imprez. Gęste powietrze było przyczyną wielu stłuczek i wypadków – zarówno samochodowych, jak i kolejowych. Ludzie cierpieli jednak nie tylko w następstwie wypadków, ale też – a w zasadzie przede wszystkim – w wyniku wdychania chmury, która okryła miasto. Mówi się, że w pięć dni zmarło koło czterech tysięcy ludzi. Umierali głównie ludzie starsi oraz chorujący na płuca. Na tym jednak nie koniec, bo kolejne miesiące przyniosły od ośmiu do kilkunastu tysięcy dodatkowych zgonów, które wiąże się z następstwami wdychania trucizny. Sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi odnotowało też wyraźne pogorszenie stanu zdrowia.
Do tego doliczyć należy ofiary „przy okazji”, czyli tych, do których nie dojechały ambulansy lub tych, którym nie udzielono odpowiedniej pomocy, bo służba zdrowia niemal w całości przestawiła się na ratowanie ofiar smogu. W Londynie do dziś opowiada się, że w tamtych ciemnych dniach po raz pierwszy – i dotąd ostatni – zabrakło trumien w miejscowych zakładach pogrzebowych. Ponura anegdota? I don’t think so…
Skutki wielkiego londyńskiego smogu
Wielki smog doprowadził wreszcie do zdecydowanych kroków ustawodawczych. Nie dlatego, że był pierwszym lub wyjątkowo wielkim – choć rzeczywiście doszło tu do zabójczej zbieżności kilku czynników – ale dlatego, że był pierwszym smogiem epoki dobrze rozbujanych mediów. I wcześniej dochodziło do groźnego zagęszczenia londyńskiego powietrza, ale dla wszystkich była to po prostu osławiona, tradycyjna, niemal poczciwa mgła. Mgła, która urosła do rangi niematerialnego dziedzictwa. Niematerialnego? Przyglądając się składowi smogu, można stwierdzić, że jest on jak najbardziej materialny…
Czym jest smog?
Może więc trzy słowa o tym, czym w istocie jest smog. Myśląc o smogu, należy mieć na uwadze, że jest on zjawiskiem złożonym. Nie każdy prostokąt jest kwadratem i nie każdy dym musi być zaraz smogiem. Smog to fenomen atmosferyczny, którego istotnym składnikiem jest dym emitowany z kominów. Tu ważne wtrącenie – dym z „niskiej emisji”, a zatem niskich kominów. Tych, w które wyposażone są domy mieszkalne. Wysokie kominy, te które znamy z krajobrazów przemysłowych – znaki rozpoznawcze fabryk, elektrowni i elektrociepłowni – do smogu raczej się nie dokładają, a jeśli to robią, to w stopniu marginalnym. Dlaczego się tak dzieje? Po pierwsze, ponieważ wyposażone są w w doskonałe filtry. Po drugie zaś – ponieważ są… za wysokie.
Rzekło się, że smog to zjawisko atmosferyczne. Aby do niego doszło, musi się zejść kilka czynników. Zadymienie, odpowiednia wilgotność powietrza, bezwietrzna pogoda i najlepiej jeszcze inwersja termiczna. To właśnie wtedy czapa wilgotnego, zadymionego powietrza zalega przy ziemi, przez co w ogóle możliwe jest, by całą tę grochówkę mogli wdychać ludzie. Dlatego też zanieczyszczenie z kominów fabrycznych raczej nie wpisuje się w tę pulę, ponieważ nikt – łącznie z tymi, którzy chodzą z głową w chmurach – nie ma nosa na wysokości stu lub dwustu metrów nad ziemią.
Kluczowym składnikiem smogu są maluteńkie cząstki określane mianem pyłów PM 2,5 i PM 10. Oprócz nich występuje też cała gama szkodliwych związków, które „oblepiają” ten mikroskopijny kościec. Dodajmy, że wymienione liczby to wielkość podana w mikrometrach (tysięcznych częściach milimetra). Taki „pe-em dwa i pół” jest więc cząsteczką pyłu o średnicy nieco ponad dwóch tysięcznych milimetra. To zabójczy drobiazg, który wdychany do płuc, przenika później do krwiobiegu.
Skutki działania smogu
Skutki działania smogu są dobrze zbadane i chyba nieźle znane w szerszych kręgach społecznych. Niemal każde dziecko wie, że wdychanie niskiej jakości powietrza powoduje alergie, pogłębia objawy astmy, wywołuje niewydolność oddechową. Smog obniża też odporność, powoduje choroby układu krwionośnego i prowadzi do nowotworów. Ale konia z rzędem (a nawet niedźwiedzia z akordeonem) temu, kto wiedział, że niskiej jakości powietrze wpływa na opóźniony rozwój psychiczny u dzieci, a także przyczynia się do depresji i spadków nastroju. Można zatem powiedzieć, że stwierdzenie, iż depresja jest chorobą cywilizacyjną, nabiera w tym kontekście dodatkowej głębi.
Smog w Polsce
Często słyszymy, że oddychamy najgorszym powietrzem w Unii. Temat smogu staje się coraz popularniejszy, a dzięki działalności alarmów smogowych wiemy, że dopuszczalne normy stężenia szkodliwych pyłów są u nas tak wysokie, że w krajach bardziej rozwiniętych bito by na alarm już wówczas, gdyby tamtejsze wskaźniki sięgnęły ledwie jednej czwartej tych, które obowiązują nad Wisłą. Polskie samorządy utrzymują, że radzą sobie z problemem, podczas gdy społecznicy są raczej odmiennego zdania. Walka ze smogiem koncentruje się wokół wymiany palenisk. Gminy dokładają do zakupu ekologicznych pieców, dorzuca się również budżet centralny, dzięki czemu można pozbyć się kopciucha niemal za darmo. Za ten lunch płacimy jednak wszyscy. Czy istnieją więc metody, które pozwalają walczyć ze smogiem bez rujnowania budżetów?
Paliwo bezdymne, czyli sposób na smog i oszczędności
Wiele wskazuje na to, że tak. Naukowcy z Wodzisławia Śląskiego opracowali formułę paliwa bezdymnego. Preparat nazywany Sorbentem ER-1 dodaje się do węgla w określonych proporcjach (2% wsadu, a zatem przy tonie węgla trzeba dosypać 20 kg specyfiku). Tym sposobem węgiel zamienia się w prakoksik i grzeje, nie kopcąc. Można nim palić nawet w „zabytkowym” bezklasowym kotle.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Ważne jest bowiem nie tylko to, czym się pali, ale też to, w jaki sposób się to robi. Okazuje się, że do obniżenia emisji w znaczący sposób przyczynia się palenie od góry. Kiedy paliwo spala się od góry, przepalają się jego drobinki obecne w spalinach, dzięki czemu dymu mało, a energii więcej. Nie można zapominać, że dym to nie tylko zguba dla płuc, ale też dowód na to, że delikwent pali w piecu własnymi pieniędzmi. Brak dymu to naturalna konsekwencja wypalenia się wszystkiego, co wypalić się mogło. Czysta oszczędność!
50 000 trupów
To jak to jest z tymi pięćdziesięcioma tysiącami trupów? Czy rzeczywiście smog pochłania aż tyle polskich istnień? Raport, na podstawie którego formułowane są te wnioski, nie pozostawia wątpliwości. Już sam tytuł tabeli, czyli „Przedwczesne zgony przypisywane narażeniu na drobne cząstki stałe (PM2.5), ozon (O3) i dwutlenek azotu (NO2) w 2012 r. w 40 krajach europejskich i w krajach UE-28”, każe się zastanowić, czy „przypisywane” to synonim „pewnych”. Trudno czynić zarzut wytwórcy dokumentu, że ten nie policzył palcem wszystkich trupów, a oparł się o dane wywiedzione z modelu statystycznego. W tego typu wypadkach inaczej się nie da. Jest jednak sporo nieuczciwości w porównywaniu ofiar wypadków komunikacyjnych (zwyczajnie i „na chłopski rozum” policzalnych) z prognozowanymi zgonami obliczanymi w oparciu o określoną formułę.

Przeczytaj więcej na ten temat:
- Smog – definicja, skutki i przyczyny
- Your memories of the 1952 great smog
- Czym się różnic smog fotochemiczny od kwaśnego?
- Grat smog of London (Brittanica)
- Robert Jurszo, Smog zabił tysiące londyńczyków, w Polsce na razie tego nie zrobi. Ale będzie zabijał na raty
- Maciej Chorowski, Dekarbonizacja polskiej energetyki – szansa na sukces czy pewna porażka?
- Premature deaths attributable to air pollution
- Kto zarabia na smogu?
- Spalanie węgla bez smogu?
Obrazy ilustrujące artykuły są kompilacją materiałów z wikipedia.org, fotopolska.eu, kpbc.umk.pl, fbc.pionier.net.pl, dostępnych repozytoriów motywów graficznych oraz zdjęć własnych.