Słuchaj podcastu i obserwuj nas tam, gdzie Ci najwygodniej:
Chopin opuszcza Warszawę
Dziś jesteśmy w Kaliszu, ale naszą wizytę zaczniemy od spojrzenia na Rogatkę Wolską w Warszawie. Obiekt zniknął w roku 1942, a stał u zbiegu ulicy Wolskiej, Chłodnej, Towarowej i Okopowej. Dlaczego akurat tu? Ano dlatego, że to miejsce, w którym Chopin na zawsze pożegnał się z Warszawą, udając się w podróż, która ostatecznie zawiodła go do Paryża. Droga do Francji prowadziła między innymi przez Kalisz, który był Fryderykowi dobrze znany, ponieważ wcześniej gościł tu już kilka, bodaj pięć razy. O tym, jak wyglądał ówczesny Kalisz, a raczej jakie robił wrażenie, informuje opowiadanko pióra siostry Fryderyka, Ludwiki. Ludwika gościła tu w drodze do Dusznik, a swoje obserwacje zawarła w utworze pod tytułem Podróż Józia z Warszawy do wód szlązkich przez niego samego opisana.
Piękny Kalisz
Wykreowany przez Ludwikę bohater mówi o mieście tymi oto słowami: „O! jakie to piękne miasto ten Kalisz, to wcale co innego jak Łowicz, Kutno, Koło, i reszta miast które dotychczas widziałem! To coś bardziej do Warszawy podobnego, jakie to domy! pałace! szerokie ulice! co ludzi! prawdziwie żebym nie wiedział, że wyjechałem z Warszawy, tobym myślał iż do niej wjeżdżam, tylko innemi rogatkami. Papa mi powiedział, że to miasto nie tak dawno się tak wzniosło, i że przed kilkunastu laty było bardzo liche”.
Kto bywa w Kaliszu, wie, że miasto nadal jest piękne. Kto natomiast poznał dzieje grodu nad Prosną, wie też, że to zupełnie inne miasto niż to, które widzieli Fryderyk i jego siostra.
Sierpień 1914 – zniszczenie Kalisza
Naszą wycieczkę do Kalisza zaczęliśmy w Warszawie i trzeba przyznać, że był to zabieg zamierzony. Współczesna Warszawa jest bowiem, chyba w pierwszym rzędzie, kojarzona z potwornymi zniszczeniami ostatniej wojny. Czy jednak podobne skojarzenie, ale dotyczące pierwszej wojny światowej, przywarło na stałe do Kalisza? Dziś opowiemy o straszliwych zniszczeniach, jakim uległo miasto w sierpniu 1914 roku. Można zaryzykować stwierdzenie, że Kalisz jest pierwszym miastem w historii świata, które uległo planowej anihilacji w ramach prowadzenia nowoczesnych działań wojennych. I o ile w samym Kaliszu pamięć o tych wydarzeniach jest żywa, o tyle wszędzie indziej nie jest to chyba wiedza wchodząca w skład podstawowego wyposażenia przeciętnego, nawet nieźle wykształconego człowieka.
Dlaczego właśnie Kalisz?
Bezpośrednią przyczyną, która zachęciła nas do zajęcia się tym tematem, jest wydana nie tak dawno temu książka pana Rafała Matyi. W „Miejskim gruncie” autor wspomina o wypadkach sierpniowych, przychylając się ku tezie, że kompletna zagłada miasta była spowodowana następstwem kilku przypadkowych zdarzeń, które w połączeniu z wojennym chaosem, „nieostrzelaniem” debiutujących rekrutów, a także ich zwyczajnym lękiem i paniką, zaowocowały agresją, która bywa naturalnym przejawem strachu i bezradności. Autor zgrabnie przeciwstawia sobie dwa obrazy wojny. Wizję partyjki szachów rozgrywanej przez wytrawnych zawodników oraz obraz piekielnego bajzlu, zwierzęcego strachu i psychozy, że za każdym drzewem kryje się wyborowy strzelec, uzbrojona kobieta albo Żyd. Ta propozycja wyjaśnienia znajduje solidne oparcie choćby w charakterze szkolenia i materiałach, nazwijmy to dydaktycznych, które wdrażali niemieccy sztabowcy. Ich rekrut rzeczywiście mógł mieć w głowie i sercu taką właśnie obawę. Okazuje się jednak, że sprawa kaliskiego sierpnia może być znacznie bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać, a na ryneczku potencjalnych wyjaśnień nie brak i innych, atrakcyjnych i nęcących towarów.
Ilu mieszkańców liczył Kalisz w 1914 roku?
Może w dwóch słowach o ogólnej sytuacji miasta. Kalisz leżał w Królestwie Polskim, to znaczy na ziemiach rosyjskich, co jednak niezwykle istotne, bardzo blisko granicy z Cesarstwem Niemieckim. Był nie tylko piękny i elegancko urządzony, ale przede wszystkim prężny gospodarczo. Dzisiejszy Kalisz liczy około stu tysięcy mieszkańców, podczas gdy ówczesny miał ich koło siedemdziesięciu. Jak zatem widać, był to duży i poważny ośrodek, a nie przygraniczna dziura. Warto zresztą podkreślić, że w relacji do ówczesnej demografii i wielkości innych znaczących miast, tamte siedemdziesiąt znaczyło sporo więcej niż dzisiejsze sto.
Pułk piechoty z Ostrowa Wielkopolskiego
Kiedy pierwszego sierpnia ogłoszono wojnę między Rosją i Niemcami, rosyjski garnizon Kalisza szykował się do ewakuacji. Spalono magazyny i dworzec kolejowy, a następnego dnia o poranku Rosjanie opuścili miasto bez walki. Podobnie bez walki weszli do niego Niemcy, co miało miejsce w nocy z drugiego na trzeci. Niemcy byli witani nie tyle może entuzjastycznie, co raczej w duchu przychylności, a nawet pewnej sympatii. W każdym razie – nic nie zapowiadało ostrych walk na ulicach Kalisza. Oddziały, które jako pierwsze wkroczyły do miasta, wchodziły w skład 155 pułku piechoty, który stacjonował w niedalekim Ostrowie Wielkopolskim.
I tu trzeba zrobić małą dygresję. Ostrów i Kalisz dzieli dwadzieścia kilka kilometrów. Dziś oba miasta leżą w jednym województwie, od zawsze też związane były historycznie z jedną ziemią. Granicę między imperiami poprowadzono jednak tak, że Kalisz przypadł Rosji, a Ostrów Niemcom. Dygresja w dygresji – w pół drogi między miastami leżą Nowe Skalmierzyce. Tamtejszy, graniczny niegdyś dworzec, to totalna ekstraliga, jeśli chodzi o budynki dworcowe na naszych ziemiach, stąd dobrze byłoby tam kiedyś zajrzeć. Wracajmy jednak do Kalisza i pamiętnego sierpnia.
Źli Niemcy?
Żołnierze, którzy wkroczyli do miasta, byli w zdecydowanej większości Polakami. Ten aspekt działań wojennych może nam dziś umykać, gdy na konflikt patrzymy przez filtr uproszczonych w dodatku skojarzeń drugowojennych, gdzie są „oni” i „my”. „Źli Niemcy”, którzy wkroczyli do Kalisza, ani nie byli tacy źli, ani nie byli Niemcami. Trzeba jednak dodać, że już dobre trzy pokolenia Polaków żyjących wówczas w okolicy, czy to po jednej, czy po drugiej stronie, egzystowały w ramach różnych organizmów państwowych. To prowadziło do pewnych różnic, a nawet antagonizmów. Można zatem przypuszczać, że kwestie te były dobrze rozpoznane przez pruskie i rosyjskie służby. Dość powiedzieć, że „rosyjscy” Polacy nazywali „niemieckich” „bażantami”, przez nich zaś określani byli mianem „cebularzy”. To historia bardzo podobna do tej z terenów przygranicznych na odcinku kujawskim i dobrzyńskim, na przykład w Golubiu i Dobrzyniu (dziś Golubiu-Dobrzyniu), gdzie po jednej stronie mieszkały „śledzie”, a po drugiej „bose antki”.
Major Preusker wpada do Kalisza
No więc „bażanty” wpadły do „cebularzy” i z początku nic nie zapowiadało katastrofy. Aż nagle, trzeciego sierpnia, ale też z trzeciego na czwarty, padły strzały. Od kul nieznanych sprawców zginęło sześciu żołnierzy i dwadzieścia kilka innych osób, a ponad trzydziestu wojskowych odniosło rany. Major Preusker, dowódca 155 pułku, wydał odezwę, w której o zamachy oskarżono Polaków. Zaczęły się represje. Aresztowano kilku mieszkańców i zażądano kontrybucji. Za chwilę miał zacząć się barbarzyński ostrzał artyleryjski Kalisza, ale zanim doszło do decydującego aktu dramatu, oddziały z Ostrowa opuściły miasto, a zajęli je chłopcy z 7 regimentu obrony krajowej z Legnicy. Znów padają strzały oddane przez ciągle nieznanych sprawców. Represje nasilają się. Kalisz jest ostrzeliwany, a później planowo palony – kwartał po kwartale. Ślązaków zastępują Sasi, a represje wzmagają się. Choć sytuacja była bardzo dynamiczna, a niemieckie oddziały na miejscu zmieniały się, to pana Preuskera obarczono całą odpowiedzialnością za potworne zdarzenia, budując jego czarną, żywą w Kaliszu do dziś, legendę.
Niemcy strzelają do Niemców?
Historycy starają się odpowiedzieć na pytanie, kto strzelał. Preusker miał pewność, że Polacy. Tak przynajmniej mówił, no bo co innego mu pozostało. Szybko jednak pojawiła się hipoteza, że to Niemcy sami siebie ostrzelali, co w zamęcie wojennym czasem się zdarza. No ale żeby zaraz aż trzy razy? Dowodem na to miał być fakt, że pan doktor Dreszer, który opatrywał rannych, wyciągał z ich ciał niemieckie kule. No tak – może i niemieckie, skąd jednak pewność, że z niemieckich karabinów strzelali Niemcy?
Strzelali kozaccy kryminaliści?
Pojawiło się zatem i inne przypuszczenie, które znajduje dobre poparcie w poszlakach. Mówi się, że krótko przed wybuchem wojny Rosjanie ostrzegli rosyjskich mieszkańców miasta, by jak najszybciej wynosili się z Kalisza. Żołnierze rosyjscy, gdy ewakuowali się z miasta, otworzyli też więzienie i wypuścili różnej maści kryminalistów, co jednak ważne, zwolniono tylko przestępców o kozackim pochodzeniu. Polacy zostali w ciupie i doszło ponoć do tego, że omal nie umarliby z głodu, gdyby nie nakarmili ich Niemcy, którzy weszli do miasta. Może więc kozaccy przestępcy dostali nadzwyczajne złagodzenie wyroku w zamian za ostrzelanie Niemców z ich własnych karabinów? Kto i dlaczego miał zlecić te działania? O tym może później.
Zaplanowana i uporządkowana operacja
Badacze zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Gdyby zrujnowanie miasta było czystym, jak by to powiedzieć, afektem, nie robiono by tego tak programowo. Nie dość, że podpalano kwartał za kwartałem, to podczas ostrzału oszczędzono na przykład stojące w mieście kościoły.
Porządek i planowość działań pozwalają sądzić, że operacja była dobrze przygotowana. Warto bowiem przypomnieć, że Niemcy planowali ekspresową wojną, a ta była możliwa tylko wówczas, gdyby wyeliminowano ryzyko reakcji na tyłach. Właśnie w tym celu można było dla przykładu zrujnować jakieś miasto, okraść i wypędzić jego ludność, a na dokładkę przeprowadzić falę aresztowań i egzekucji. Tak postąpiono z belgijskim Louven, gdzie spalono też bibliotekę z jej trzystu tysiącami wolumenów. Może więc Kalisz był analogią dla tych działań, ale na wschodzie?
Ohydne pruskie barbarzyństwo, a może robota rosyjskich służb?
Inna rzecz, która rzuca się w oczy, to fakt, że największymi wygranymi całej tej sytuacji byli Rosjanie. Ohydne pruskie barbarzyństwo, które potwierdza tylko prawdę starą jak świat, że Niemcy to wilki, a nie ludzie, poniosło się po Europie, pięknie definiując charaktery dwóch ścierających się stron. Teraz była to wojna z potworami, a nie Niemcami.
Gdyby wnikliwiej się zastanowić, może zagrało tu połączenie niemieckich i rosyjskich planów, a za sprawą stali wysokiej klasy specjaliści, na co dzień służący kilku wywiadom naraz?
Odbudowa Kalisza
Ta historia ma na szczęście pozytywne zakończenie. Może nie aż tak, bo ani Niemcy, ani tym bardziej nikt inny, nie zapłacił za zniszczenia. Trzeba jednak odnotować, że zaraz po tragicznym zajściu Hindenburg serdecznie przeprosił za porywczość swoich chłopców. Zaczęto też tworzyć niemieckie plany odbudowy, które ostatecznie skończyło się na próbach uporządkowania i scalenia działek staromiejskich, co miało ułatwić przyszłe roboty.
Za prace porządkowe zabrali się natomiast Polacy – i praktycznie cała dekada, aż po rok 1929, upłynęła na odbudowie najstarszego z polskich miast. W zasadzie już kilka dni po tym, jak kaliszanie uciekli z miasta, w Warszawie zawiązało się towarzystwo odbudowy, które miało podjąć się zadanie potężnego kalibru. Wystarczy bowiem przypomnieć, że „ Zniszczenia wojenne Kalisza stanowiły około 29,5% strat całego Królestwa Polskiego”. [Według obliczeń dokonanych już w 1918 roku przez Instytut Ubezpieczeń Wzajemnych Budowli od ognia].
Noce i dnie
W wypadku Kalisza potwierdza się fakt, że warto zaglądać na stare cmentarze. Interesującą pamiątką tamtych wydarzeń są bowiem mogiły na Cmentarzu Majkowskim, gdzie leżą zarówno zastrzeleni w mieście Niemcy, jak i Rosjanie oraz bestialsko potraktowani Polacy.
I tylko dziwi fakt, że historia ta nie należy do równie znanych, co powstańcze zniszczenia Warszawy. Dziwi tym bardziej, że tragiczny sierpień znalazł nawet odzwierciedlenie w literaturze pięknej, później zaś i filmie.

Przeczytaj więcej na ten temat:
- Ryszard Bieniecki, Calisia devastata, Calisia restituta
- Zburzenie Kalisza 1914 – przyczyny, obraz zniszczenia miasta i skutki
- Bombardowanie Kalisza latem 1914, czyli dlaczego mają nas za kretynów
Obrazy ilustrujące artykuły są kompilacją materiałów z wikipedia.org, fotopolska.eu, kpbc.umk.pl, fbc.pionier.net.pl, dostępnych repozytoriów motywów graficznych oraz zdjęć własnych.