Słuchaj podcastu i obserwuj nas tam, gdzie Ci najwygodniej:
Nad jaką rzeką leży Łódź?
Czy znasz jakieś znaczące polskie miasto, które nie leży nad rzeką? No jasne, że znam, chciałoby się powiedzieć. Łódź na przykład i Katowice. Białystok. No właśnie – Białystok! On też nie leży przecież nad rzeką. Czy aby na pewno? Zacznijmy może od Łodzi, która zdaje się być jedynym tak niepokojąco wielkim miastem, które nie ma nic wspólnego z rzeką. Jeśli jednak cofniemy się do samych początków włókienniczej metropolii, to znaczy czasów, gdy nikt nawet nie spodziewał się, że na naszych ziemiach wyrośnie drugi Manchester, zobaczymy szemrzącą rzekę, którą nazywano wówczas Ostrogą. To ten sam ciek, który łodzianie określali mianem rzeki Starowiejskiej, a później Łódki. Łódka płynie po mieście do dziś, ale robi to w sposób bardzo dyskretny i przeważnie jednak pod ziemią. Nawet na odcinku, na którym dała początek nie tylko przemysłowej Łodzi, ale Łodzi w ogóle, jest ukryta w podziemnym kanale. Płynie tam, odkąd Łódź należała do biskupów we Włocławku , a nawet od czasów, gdy o mieście nikt nawet nie śnił.
Rzeka trafiła w kryte koryto ponad sto lat temu, natomiast niedawno zaaranżowano wizjer, czyli przeszklony właz do kanału, dzięki któremu łodzianie i ich goście mogą bliżej przyjrzeć się Łódce. Miejsce nazywane jest „okiem śledzia”, bo i Park Staromiejski, pod którym płynie rzeczka, nazywany jest „parkiem śledzia”. Dodajmy, że to nazwa nieoficjalna, ale nader interesująco umocowana w historii miasta. Trzeba bowiem pamiętać, że teren obecnego parku aż do zniszczeń ostatniej wojny był gęsto zabudowany przez śródmiejską tkankę kamienic, a architektura Łodzi w tym rejonie prezentowała się całkiem okazale. Był to obszar zamieszkały głównie przez Żydów, którzy prowadzili tu liczne interesy. Podobno działało tu również wiele sklepów z artykułami rybnymi i to właśnie zapasy zgromadzone w zasypanych piwnicach zburzonych domów dawały o sobie znać, gdy podczas urządzania parku dookoła unosił się charakterystyczny zapach, który niejeden nazwałby po prostu smrodem. Można by powiedzieć – urok matiasa. Lokalna odmiana klątwy Tutanchamona.
Okolica nie tylko intensywnie pachniała, ale cechowała się również kiepskiej jakości gruntem, stąd większość nasadzeń, jakie poczyniono podczas urządzania zieleńca, nie przyjęła się. Z tego też względu podjęto decyzję, by do parku sprowadzić dorosłe już i ukorzenione drzewa. Przeszło sto trzydzieści sztuk dorodnych kasztanowców, leszczyn oraz brzóz przyjechało więc aż ze Szczecina. Na marginesie można dodać, że szczecińskie drzewa jeździły również w inne rejony, czego dowodem szpalery przy ulicy Kubusia Puchatka w Warszawie. Dygresja w dygresji chciałaby nas pociągnąć ku rozważaniom na temat pochodzenia nazw ulic, o tym jednak w pierwszym odcinku. Wróćmy nad rzekę.
A jaka rzeka płynie przez Katowice?
Podobną historię do łódzkiej Łódki ma katowicka Rawa. Ta również nosiła niegdyś inną nazwę, a w wieku XVIII określano ją mianem Roździanki. Podobnie jak w Łodzi, tak i Katowicach, rozwój przemysłu nie byłby możliwy, gdyby nie dostęp od wody. Podobnie też jak w Łodzi, Rawa stała się w końcu ściekiem odbierającym przemysłowe i komunalne zanieczyszczenia i ostatecznie trafiła pod ziemię. Spośród miast, które w pierwszym rzędzie nie kojarzą się z nadrzecznym położeniem, został nam jeszcze Białystok. Tamtejsza Biała również traktowana była z przymrużeniem oka i myślano o niej raczej jak o brudnym i wysychającym strumyku, pokazała jednak, na co ją stać, wylewając w roku 1922. Okazało się wówczas, że nawet mała rzeka może narobić dużych strat. Co jednak najważniejsze, to właśnie Białej miasto zawdzięcza swoją nazwę, ponieważ Białystok to nic innego jak „biały potok”.
Dlaczego miasta powstają nad rzekami?
Dzisiaj, gdy rzeki mają walor krajobrazowy i rekreacyjny, aż trudno zrozumieć, że dawniej brano pod uwagę ich inne, zupełnie poważne walory. Przede wszystkim każde miasto potrzebuje dostępu do wody pitnej, w tym więc sensie aż trudno wyobrazić sobie miasto, które zakładano by z dala od rzeki. Nie musi być to zaraz ciek tak majestatyczny jak Wisła, ale dobrze, by cokolwiek szemrało w okolicy lokowanego ośrodka. Recz jasna da się wymienić miasta, które założono w sporym oddaleniu od zdatnych do picia źródeł, ale zawsze wiązało się to z dodatkowymi wysiłkami i inwestycjami w infrastrukturę. Po drugie, nie mniej ważne, nadrzeczne położenie daje bezpieczeństwo. Czasami chodzi o stromą i trudną do zdobycia skarpę, jak na przykład w Warszawie i Płocku, innym razem kluczowe są podmokłe tereny, bagna i grzęzawiska, które zabezpieczają miasto od tyłu, podczas gdy od przodu jest ono bezpieczne dzięki nurtowi rzeki.
Świetnym punktem do posadowienia miasta może być też ujście jednej rzeki do drugiej, jeziora lub też morza. Innym wymarzonym miejscem na lokację jest wyspa, a tu najlepszym przykładam będą chyba Poznań i Wrocław, których kariery zaczęły się w takiej właśnie lokalizacji. Zarówno w stolicy Wielkopolski, jak i Dolnego Śląska, pierwsze miasta, czy raczej protomiasta, jak byśmy je dziś nazwali, powstały na Ostrowie Tumskim. Dopiero w kolejnym etapie, lokacyjne już ośrodki, opuściły wyspy i osiadły na stałym gruncie, nie tracąc jednak kontaktu z rzeką.
Interesy nad Wisłą
Rzeki to również obronność pod innym kątem. Cieki dają bowiem możliwość napełniania fos, jak miało to miejsce w wypadku Strugi Toruńskiej. Ta jest zresztą o tyle interesująca, że praktycznie na całej długości jest sztucznym, powstałym w latach sześćdziesiątych XIII wieku, przekopem. W ten sposób Krzyżacy zmienili bieg rzeczki uchodzącej do Drwęcy i poprowadzili ją kilkanaście kilometrów dalej, wykorzystując do swoich interesów. Również interesów dosłownych, bo struga napędzały młyny, folusze, farbiarnie, a wreszcie i mennicę. W kontekście starych kupieckim ośrodków, by wspomnieć Toruń właśnie, ale też Kraków, Wrocław lub Poznań, rzeka to również arteria komunikacyjna, dzięki której można prowadzić ożywiony i zakrojony na szeroką skalę handel. Często nawet dalekosiężny, bo to Wisłą właśnie napływały do Torunia towary sprowadzane z innych hanzeatyckich emporiów.
Rzeka jako bariera w rozwoju przestrzennym
Pozostając nad Wisłą w Toruniu, trzeba powiedzieć, że rzeka to nie tylko dobrodziejstwo, ale też poważna przeszkoda, a niekiedy też problem. Przeszkoda dla ewentualnych najeźdźców, ale też czynnik hamujący rozwój samego miasta. Nie bez powodu lewobrzeżne dzielnice miasta jeszcze do niedawna złośliwie nazywano Toruniem „klasy B”. Dopiero powstanie drugiej przeprawy drogowej pozwoliło na „odczarowanie” terenów za Wisłą, co sprawiło również, że bardziej przychylnym okiem zaczęli spoglądać na nie inwestorzy. Dysproporcja przestrzenna, czy rozwojowa w ogóle, jest widoczna również w innych miastach, które leżą na dwóch brzegach wielkiej rzeki, czego najlepszym przykładem jest chyba Warszawa.
Katastrofalne powodzie: Wrocław 1997 i Szeged 1879
Rzeka to również ciągłe ryzyko powodzi, niekiedy katastrofalnych w skutkach, czego doświadczył Wrocław w pamiętnym roku 1997. Podobnej tragedii, choć o daleko większych konsekwencjach, doświadczył węgierski Szeged w roku 1879. Tamtejsza Cisa spustoszyła miasto do tego stopnia, że z przeszło pięciu tysięcy budynków zostało podobno trochę ponad dwieście. W pewnej mierze tragedia wyszła miastu na dobre, ponieważ cesarz Franciszek Józef obiecał odbudować miasto w iście metropolitalnym duchu, fundując mu szerokie bulwary, okazałe kamienice, pałace i gmach publiczne. W pomoc Szegedowi zaangażowały się również miasta europejskie, a pamiątką tego wsparcia są nazwy bulwaru obiegającego śródmieście. Reprezentacyjna arteria na kolejnych odcinkach nosi nazwę Moskiewskiej, Paryskiej, Brukselskiej, Rzymskiej i Londyńskiej.
Dlaczego przeniesiono Świecie i Chełmno?
Wspomniany wcześniej Wrocław nie jest jedynym miastem-ofiarą powodzi, jakie dałoby się znaleźć na naszych ziemiach. Warto przyjrzeć się na przykład Świeciu w województwie kujawsko-pomorskim. Potęga Wisły tak bardzo dała się we znaki miejscowym, że zostali zmuszeni do przeniesienia miasta ma wysoką skarpę, gdzie byłoby ono bezpieczne na wypadek wylewu. Tym sposobem, spacerując po Świeciu, znajdziesz pięknie urządzone, XIX-wieczne miasto na wzniesieniu i negatyw starego, średniowiecznego Świecia w dolinie. Opuszczone miasto robi wielkie wrażenie, ponieważ w istocie to nadwiślańska łąka, na której da się wypatrzeć pozostałości murów obronnych i monumentalny kościół parafialny. W okolicy stoi też okazały zamek. Szczególnie fara może pobudzać wyobraźnię, ponieważ oglądanie kościoła tej wielkości poza kontekstem zwartej miejskiej zabudowy jest dużą rzadkością.
Kapryśność rzeki była też powodem przenosin Torunia, który w początkowej fazie swojego istnienia leżał na zalewowych terenach oddalonych o kilkanaście kilometrów od dzisiejszej starówki. Dopiero wnioski wyciągnięte z powodzi zachęciły Krzyżaków do translokacji w wygodniejsze miejsce. Jego wybór nie był przypadkowy, ponieważ finalna lokalizacja miasta chroniła przed wodą, dając jednocześnie dogodny dostęp do niej. Wszystko dlatego, że Toruń pobudowano na terasie niezalewowej, ale jednak położonej nad samym brzegiem rzeki. Podobnego szczęścia nie miało na przykład położone naprzeciw Świecia Chełmno, które również przeniesiono znad Wisły na wysoką skarpę. Zdaniem wielu badaczy to właśnie odcięcie miasta od życiodajnej arterii handlowej przyczyniło się do tego, że Chełmno szybko zaczęło być stolicą państwa krzyżackiego jedynie na papierze, a rozwój gospodarczy ośrodka został skutecznie przyhamowany. Ci, którzy mieliby ochotę zobaczyć, jak wysoko wylewała niegdyś Wisła, mogą wybrać się w okolice toruńskiej Bramy Mostowej. Tablice z oznaczonym poziomem i datami konkretnych powodzi mogą znacząco rozbudzić wyobraźnię.
Co łączy Londyn i Budapeszt?
Ale rzeka to nie tylko korzyści gospodarcze i ryzyko katastrof. To również potencjał estetyczny, a nadbrzeża aż proszą się o efektowne urządzenie. Dobrym przykładem kompleksowego podejścia do tej sprawy jest nadrzeczny bulwar w Londynie, który rozciąga się od Pałacu Westminsterskiego aż do Blackfriars Bridge. Victoria Embankment i inne odcinki nadbrzeża to dzieło zasłużonego inżyniera Josepha Bazalgetta. Londyn pyszni się również gmachem parlamentu eksponowanym pięknie od strony Tamizy. Podobnie postąpiono w Budapeszcie, gdzie tamtejsza siedziba władz przegląda się w Dunaju.
Co oznacza nazwa Oxford i skąd wzięła się nazwa Cambridge?
O tym, jak wielkie znaczenie w życiu i historii miast mają rzeki, niech świadczy fakt, że wiele ośrodków zawdzięcza swoją nazwę rzekom właśnie. Spójrzmy choćby na Świnoujście, czyli miejsce, gdzie Świna znajduje ujście do morza. Ważną inspiracją w zakresie toponomastyki bywał również fakt, że w tym lub innym miejscu rzeka dawała dogodne warunki do tego, by ją przekroczyć. Wiele miast powstawało bowiem u brodu. To właśnie bród stoi za nazwą Brodnicy i również przez bród warszawskie Bródno pisane jest prze o z kreską. Frankfurt i Oxford mają podobne pochodzenie, ponieważ „furt” i „ford” to po prostu terminy oznaczające miejsce przeprawy przez rzekę. W nazwach niektórych miast zachowała się również pamięć o ważnym moście, jak ma to miejsce w Cambridge.

Przeczytaj więcej na ten temat:
- Janusz Słodczyk, Rzeka w lokalizacji i przestrzennym rozwoju miasta
- Rafał Matyja, Miejski Grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością
- Jak Świecie dwa razy się przenosiło
- Alina Pancewicz, Rola rzek w rozwoju przestrzennym historycznych miast nadrzecznych
- The Great Flood 1879 (Szeged)
- Wojciech Chudziak, Jacek Bojarski, Chełmno i Toruń. Początki miast na ziemi chełmińskiej
Obrazy ilustrujące artykuły są kompilacją materiałów z wikipedia.org, fotopolska.eu, kpbc.umk.pl, fbc.pionier.net.pl, dostępnych repozytoriów motywów graficznych oraz zdjęć własnych.